niedziela, 9 marca 2014

Dlaczego przegrywamy ze słodyczami?

Mogłoby się wydawać, że odpowiedź jest dość prosta - bo mamy za słabą wolę i jesteśmy miękkie. Po części to prawda. Bierze się to jednak stąd, że kobiety bardzo często cierpią na różnego rodzaju zaburzenia odżywiania, które podszyte są problemami natury psychicznej. Istnieją zaburzenia, które bezpośrednio zagrażają naszemu życiu i takie, które nam to życie skutecznie utrudniają i pogarszają jego jakość. Jako kobiety jesteśmy narażone na bardzo silną presję otoczenia, ponieważ jesteśmy stworzone do wielozadaniowości. Praca, studia, utrzymanie domu, wychowanie dzieci a ponadto trzeba jeszcze jakoś wyglądać. No i wypadałoby znaleźć chwilę na swoje pasje, żeby się nie cofać w rozwoju i od czasu do czasu zrobić coś dla siebie. W takiej atmosferze ciągłego poczucia obowiązku, pośpiechu i zmuszania się do czegoś, jeśli już uda nam się chociaż z częścią tych wszystkich misji pomyślnie uporać, nasz mózg wręcz upomina się o to by zostać nagrodzonym za cały wysiłek. Moim zdaniem wszystko zaczyna się od tego w jaki sposób większość z nas jest wychowana - chyba każda z Was zna system kar i nagród. Nie wiem, jak Wy, ale ja już od momentu kiedy byłam czegokolwiek świadoma (czyli od dosyć wczesnego dzieciństwa), za dobre uczynki dostawałam nagrodę, za złe - karę. Proste i logiczne. Zazwyczaj nagroda ta była w formie jakiegoś smakołyku lub drobnego upominku, ale najczęściej był to właśnie batonik lub lizak, bo 'byłam grzeczna i posprzątałam klocki'. Przez te kilkanaście lat, właśnie taki wzorzec utrwalił się w mojej psychice i do tego jestem przyzwyczajona. Na pewno zdajecie sobie sprawę z tego, że nawyki, które pielęgnowane są od dzieciństwa mają ogromny wpływ na nasze dalsze życie i często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo nas ukształtowały. Człowiek wbrew pozorom jest bardzo prostym stworzeniem, którą w dużej części rządzą instynkty i przyzwyczajenia, a wszystko to odbywa się w sferze podświadomości. 
Idąc tym tropem dochodzimy do konkluzji, iż słodycze traktujemy właśnie jako nagrodę, dodatkowo są pyszne i tym bardziej kojarzą nam się z czymś przyjemnym. Tak więc, po długim dniu w pracy, trudnym egzaminie lub ciężkim treningu, kupujemy sobie coś pysznego, bo przecież nam się należy, za te wszystkie wysiłki i stresy. I chociaż we wszystkich innych dziedzinach życia jesteśmy tak bardzo zmotywowane, słodycze ciągle krzyżują nam plany. Bo na przykład ja, kiedy zjem coś słodkiego wcześniej obiecując sobie, że tego nie zrobię, nie czuję się ani trochę lepiej. Czuję się nawet gorzej, bo znowu nie udało mi się być konsekwentną i fair wobec siebie. 
Nie mam jednej sprawdzonej rady na to, jak sobie z tym poradzić, ale może zamiast tych przeklętych słodyczy lepiej kupić sobie coś innego? Może jakiś pięknie pachnący żel pod prysznic, świeczkę o zapachu czekolady lub jakiś inny drobiazg, który sprawi nam radość? Co Wy na to, jakie macie sposoby na radzenie sobie z ochotą na słodycze?

Czekoladkę...? ;D

P.S. Ten post to owoc 'niezobowiązującej' pogawędki z Fitblogerką, miło wieczorem pogawędzić o czymś przyjemnym ;)


Pozdrawiam!

25 komentarzy:

  1. Dla mnie walka ze słodyczami jest najtrudniejszym aspektem zdrowego odżywiania. Nie mam problemu z fast foodem, słodkimi napojami, czy chipsami (chociaż nie będę kłamała, że nie zdarza mi się raz na jakiś czas zjeść pizzy). Ostatnio rozmawiałam na ten temat z moją mamą, która też jakiś czas temu przejrzała na oczy w kwestii odżywiania i stwierdziłyśmy wspólnie, że w dzieciństwie moim i mojej siostry słodycze były obecne i to w niemalych ilościach. Mama stwierdziła, że gdyby wtedy wiedziała to,co wie teraz to zamiast obowiązkowego wafelka do drugiego szkolnego śniadania, dawalaby nam kawałek gorzkiej czekolady, czy garść orzechów. I o ile z pozostałymi aspektami, jak jedzenie warzyw i owoców, nie było problemu, to słodycze u nas w domu były zawsze. Żeby w szafce nie było słoika nutelli, a w szafce stosu wafelków i ciastek, na niedzielę ciasta, a latem codziennie loda? Kilka lat temu wydawało się to być nie do pomyślenia. Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy jechałam do rodzinnego domu, w lodówce czekał na mnie stosik ulubionych czekolad. Oczywiście, mama tego we mnie nie wmuszała, przecież w pewnym wieku mogłam już decydować za siebie, ale obie wiemy, że gdyby mama dawała nam ich w dzieciństwie trochę mniej, na pewno wyszłoby to wszystkim m dobre. To wszystko sprowadza się do tych nieszczęsnych złych nawyków, które im dłużej pielęgnowane w przekonaniu o ich nieszkodliwości, tym cięższe są to zmiany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I najlepsze jest to, że na początku nie jesteśmy świadomi tego, jak bardzo dzieciństwo na nas wpływa... A kiedy już możemy decydować o sobie, ciężko jest zmienić nawyki.

      Usuń
  2. na szczęście nigdy nie traktowałam jedzenia jako nagrodę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe przemyślenia. Choć nie we wszystkich domach zawsze były słodycze w nagrodę. Mam na myśli osoby, które borykają się z problemem słodkości, choć w dzieciństwie nie miały do nich dostępu (pierwsza myśl--> ekonomia, status społeczny). Zwyczajnie dorastając, stając się bardziej niezależnym, sięgają po słodycze bo zwyczajnie tego chcą, i mają na to pieniądze.
    Dzieciństwo niewątpliwie ukierunkowuje nasze upodobania smakowe, ale pociąg do słodkości to także aspekt związany z egzystencją każdego człowieka. U jednych się ujawnia, u innych jest kontrolowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, co do tego statusu społecznego, wtedy po prostu słodycze stają się czymś wymarzonym, na c kiedyś nie nie było nas stać, ale to też sprowadza sie do nagrody - ciężko pracuje, teraz mnie stać, więc w nagrodę sobie kupię coś słodkiego.
      Co do kontroli pociągu do słodyczy - moim zdaniem to też kwestia przyzywczajenia do słodkiego smaku.

      Usuń
    2. Do wszystkiego da się przyzwyczaić, pewnie do braku słodyczy też.

      Odwiedzałam ostatnio Twój blog i jego lektura bardzo mi odpowiadała. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award, mam nadzieję,że z przyjemnością odpowiesz na pytania z : http://zdrowiwlodzi.blogspot.com/2014/03/liebster-blog-award-poznajcie-mnie.html :)

      Usuń
    3. Dzięki z otgowanie :)

      Usuń
  4. Ja po prostu nie jem słodyczy, a przechodzą obok półek z nimi wiem, że nie są mi potrzebne. A dostając je na dzień kobiet od uczniów i nauczycieli przyniosłam do domu i oddałam mężowi i rodzicom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miewałam takie cudowne okresy w zyciu :D Oczywiście nie znaczy to, że teraz jem czekolade na śniadanie. Ale mimo wszystko bardzo chciałabym te słodycze całkiem wyeliminować, bo wiem, że tak aprawde tylko moja psychika ich potrzebuje. I moge je zastąpić czymś innym, ale muszę nad tym popracować.

      Usuń
  5. Zastanawiam się, czy chętka na słodycze ma jedynie podłoże psychologiczne, czy też chemiczne/fizjologiczne. Cukier aktywuje bardzo ośrodki przyjemności (skrót myślowy, nie znam się na tym zbyt dobrze), a wiadomo, że kiedy jest nam źle, musimy się uspokoić jakimś miłym zdarzeniem i sięgamy po czekoladę. Może to już pisałam, ale powtórzę o swoich doświadczeniach: z daleka od domu, w niekomfortowej sytuacji, miałam tak ogromną ochotę na słodycze, że ciągle chodziłam głodna. Potrafiłam zjeść 3 opakowania bezcukrowej gumy owocowej pod rząd. Wtedy się nie złamałam, choć to była szybka droga do osiągnięcia choć częściowego poczucia bezpieczeństwa. Straszne, jak tak człowiek sobie uświadamia poprzez jedzenie, co ma w głowie. Ostatnio mam mocne rozkminy na ten temat, może to opiszę, jak dojrzeję... Ech :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, równowaga psychiczna w dużej mierze zależy właśnie od tej chemiczno - fizjologicznej. Wszystko się ze sobą łączy.
      Ostatnio po miesiącu poza domem, ciężkiej pracy miałam taki osobisty dramata, że przez dwa ni jadłam czekoladę i wafelki. Byłam zmęczona i nieszczęśliwa, w dodatku głodna, bo ze zmęczenia nie było czasu jeść. Potrzebowałam tych kalorii do życia i do szczęścia, więc wiem co masz na muyśli.

      Usuń
    2. Ja, kiedy pracowałam w Niemczech, potrafiłam ubrać się i iść parę kilometrów na stację benzynową i wydać jednorazowo 30 euro na słodycze... Kiedy ich nie jadłam, czułam że zemdleje... Żyłam tak 3 miesiące, nie dało się inaczej. Praca była fizyczna, więc przytyłam wtedy tylko 2 kg, ale uzależnienie przywiozłam ze sobą do Polski...

      Usuń
  6. Zobaczcie też, jak u dzieci utrwala się takie nawyki do podgryzania słodyczy. Często matka idąca z dzieckiem na spacer, żeby było spokojne, albo gdy jest głodne zamiast dać owoc czy chociaż suchy rogalik dają batoniki, kawałek słodkiej bułki, a jak wiadomo człowiek przyzwyczaja się do smaków z dzieciństwa i w większości tak się kształtuje jego gust. Myślę, że gdybyśmy od małego wzrastali w środowisku nieprzetworzonego i niesztucznego jedzenia, to później (gdy już sami decydujemy o wyborze posiłków) łatwiej byłoby się od tej chemii uwolnić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam i dlatego Natalia Niebieskoszara jest dla mnie wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o wpajanie dziecku zdrowych nawyków. To się chwali!

      Usuń
  7. ja mam problem ze slodyczami jak je widze, jak nie ma ich u mnie w domu tov jest okay nie mam ochoty ich jesc. Ale moj facet to maniak slodyczy , zawsze w duzym sloiku musza byc ciastka i jak je widze to juz mnie skreca i musze je zjesc. Tylko jak ja zjem to mi sie odklada, jak on je to nic, a nic, szczuply nadal:(

    Faceci to maja fajnie...

    http://beslimuk.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  8. ja kocham slodkosci i juz o :D

    OdpowiedzUsuń
  9. ja też walczę ze słodyczami i mam nadzieję że to walkę wygram JA:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy rok temu podjęłam decyzję o odchudzaniu, nie jadłam słodyczy kilka miesięcy i byłam w tym tak zaparta i straciłam nagle ochotę i nie jadłam i koniec i było super.
    Ale w wakacje raz pozwoliłam sobie na sernik, innym razem na loda, to innym razem na batonika i poszło lawinowo, znowu musze bardzo ze sobą walczyć, aby ich nie jesć, a walka ta jest bardzo trudna i nie zawsze kończy się sukcesem:(

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeśli utrzymujemy poziom cukru na wyrównanym poziomie i nie spada on drastycznie, a w naszej diecie zaspokajamy potrzeby na makro i mikroskładniki to "napady na słodycze" praktycznie nie mają możliwości się pojawiać. Co innego gdy słodycze stają się formą nałogu, który ma zaspokajać rozchwianie emocjonalne. Wtedy praca nad sobą a czasem i terapia z psychologiem to najskuteczniejsze rozwiązanie. A jeśli oddajemy władzę naszym pożądaniom a nie jesteśmy ich Paniami to z pewnością trzeba zacząć "pracę u podstaw" :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na szczęście tak przyzwyczaiłam swoje ciało, że po zdjedzeniu np. czekolady nie mam ochoty już na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. słodycze to całe moje życie :( nie wytrzymałam chyba tygodnia bez jedzenia czegoś słodkiego :/ to mój ogromny błąd, ale już niedługo może to się zmieni.. zapraszam do siebie tymczasem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Walczmy z cukrem bo nas wykończy, słodkie jest już wszystko nawet mięso - bilansujmy dietę i korzystajcie z dzienniczka diety aby zdrowym być.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mi najczęściej brakuje silnej woli :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Powszechny kult ciała i urody spowodował, że tylko niewielka grupa osób jest szczęśliwa. Większość dąży do boskości, zmieniając ciało i ubiory, inwestując w siebie, żeby być jeszcze wspanialszym, eksperymentując z głodówkami i dietami, ale z reguły jest to złe odżywianie. Każdy z tych wynalazków albo niszczy metabolizm albo powoduje efekt jojo. Naprawdę jedynym sposobem jest zaufanie dobremu dietetykowi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja się trzymam aż zdarzy się moment słabości- coś pójdzie nie tak, będę mieć gorszy nastrój... w dodatku jestem na diecie bezglutenowej i wystarczy jeden słaby moment, zebym pomyslała- a, olać to odmawianie sobie wszystkiego ;/ więc myślę, ze to jednak duże podłoże psychologiczne, te wszystkie jedzeniowe ciągotki.

    OdpowiedzUsuń